Nie jesteś zalogowany na forum.
Wiadomość dodana po 7 h 12 min 57 s:
Głosy. Krzyki. A wszystko to działo się na zachodzie. Grunt w tym, żeby odróżniać ofiary od psychopatów i szwendaczy. Zacisnęłam mocniej rękojeść noża, a po chwili rzuciłam. Miałam tylko znaleźć coś do jedzenia. Albo ludzi. Jedno nie różniło się za bardzo od drugiego, ale ugh, czasem to wystarczyło. Miałam dość.
Offline
Wyczułem za plecami drgania wiatru, od razu na myśl przyszła mi jedna myśl: "szwendacz". Wyciągnąłem kuszę zza pleców i ruszyłem w tamtym kierunku. Takich, jak oni trzeba było eliminować.
Dokładnie stawiałem stopy w wyznaczonych miejscach, aby znaleźć się bezszelestnie za ofiarą. Zmarszczyłem brwi.
- Ręce do góry - rzuciłem. To nie zombie, ale mogła być ugryziona.
Każdego dnia umieramy po trochu. Każdego dnia trochę się rodzimy. Walczymy o każdy oddech, a zapominamy jak żyć. Czujemy się przytłoczeni ciężarem własnych myśli. Zamykamy się w czterech ścianach, mając nadzieję, że jesteśmy bezpieczni, choć to tam czekają na nas potwory złamanych nadziei, doświadczonych porażek, niespełnionych obietnic. Tak bardzo nie umiemy być.
Offline
Psychopata. W kieszeni spodni miałam mały nożyk do wbijania go w serce.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam, prychając i podnosząc lekko ręce do góry.
Tak, aby nie widział broni.
- Każdy psychopata właśnie tak próbuje udowodnić niewinność - mruknęłam. - I co teraz zrobisz? Przeszukasz mnie?
Offline
- Każdy psychopata właśnie tak próbuje się uratować - mruknąłem, nie spuszczając broni. - Obróć się, no już - ponagliłem ją. Nie było czasu na takie głupoty, na karku siedzieli nam sztywni.
Każdego dnia umieramy po trochu. Każdego dnia trochę się rodzimy. Walczymy o każdy oddech, a zapominamy jak żyć. Czujemy się przytłoczeni ciężarem własnych myśli. Zamykamy się w czterech ścianach, mając nadzieję, że jesteśmy bezpieczni, choć to tam czekają na nas potwory złamanych nadziei, doświadczonych porażek, niespełnionych obietnic. Tak bardzo nie umiemy być.
Offline
A jeśli się okaże taki jak twój ojc... Obróciłam się niechętnie, stojąc naprzeciwko niego. Dalej nie widział noża, cóż: szybka akcja - dźgnęłam go prosto w żebro. Za nisko, ale mimo wszystko, dało mi to szansę na ucieczkę. Nie patrzyłam się przed siebie, a właśnie tam ściągnęłam na siebie grupkę umarłych. Choć zapewne to jego reakcja. Zabiję cię, suko. Umrzesz - to też już słyszałam, ale na razie musiałam sobie poradzić ze szwendaczami.
Offline
Skrzywiłem się, zaciskając zęby tak mocno, aż mnie dziąsła zabolały. Nie wydałem, jednak żadnego dźwięku, sztywnych i tak już było za dużo.
- Tępa idiotka - burknąłem. Ścisnąłem palce na spuście, trafiając dwóch prosto między oczy. Wiedziałem, że lada chwila będzie ich więcej. Trzymałem broń w górze i podszedłem do trupów, wyciągając strzały. Cały czas mierzyłem w psychola.
Każdego dnia umieramy po trochu. Każdego dnia trochę się rodzimy. Walczymy o każdy oddech, a zapominamy jak żyć. Czujemy się przytłoczeni ciężarem własnych myśli. Zamykamy się w czterech ścianach, mając nadzieję, że jesteśmy bezpieczni, choć to tam czekają na nas potwory złamanych nadziei, doświadczonych porażek, niespełnionych obietnic. Tak bardzo nie umiemy być.
Offline
Trzeciemu spadła głowa. Czwarty został dźgnięty w głowę. A wariat wciąż miał mnie na celowniku.
- Jeśli się odsuniesz, nikomu nie stanie się krzywda. Możesz po prostu odejść - wycedziłam przez zęby, wyciągając nóż z ciała.
Offline
- Nie będę marnował strzał na ciebie - stwierdziłem oschle, a mimo to nie opuściłem kuszy. Musiałem dostać się do miejskiego szpitala, opanowanego przez sztywnych.
Każdego dnia umieramy po trochu. Każdego dnia trochę się rodzimy. Walczymy o każdy oddech, a zapominamy jak żyć. Czujemy się przytłoczeni ciężarem własnych myśli. Zamykamy się w czterech ścianach, mając nadzieję, że jesteśmy bezpieczni, choć to tam czekają na nas potwory złamanych nadziei, doświadczonych porażek, niespełnionych obietnic. Tak bardzo nie umiemy być.
Offline
- A mimo to, dalej trzymasz kuszę przy mojej głowie - mruknęłam. - To się nazywa hipokryzja. Uważaj, bo szwendacze wyczuwają świeżą krew - zauważyłam z ironią, podnosząc z ziemi broń, która mi wypadła. - Nie zabijesz mnie.
Offline
W jednej chwili palec zsunął mi się z powrotem na spust, a strzała wymierzyła wprost w udo dziewczyny. Doczołgałem się do jej ciała leżącego na ziemi.
- Nie jesteś psychopatą. Kretynka z ciebie - warknąłem i gwałtownie wyciągnąłem strzałę, pozwalając krwi płynąć. Kulejąc odszedłem w stronę swojego motoru.
Każdego dnia umieramy po trochu. Każdego dnia trochę się rodzimy. Walczymy o każdy oddech, a zapominamy jak żyć. Czujemy się przytłoczeni ciężarem własnych myśli. Zamykamy się w czterech ścianach, mając nadzieję, że jesteśmy bezpieczni, choć to tam czekają na nas potwory złamanych nadziei, doświadczonych porażek, niespełnionych obietnic. Tak bardzo nie umiemy być.
Offline
Syknęłam pod nosem.
- Na chuja się zbliżałeś - syknęłam, dociskając cokolwiek do rany.
Akurat dzisiaj zapomniałaś pistoletu.
- Zginiesz szybciej niż ci się wydaje - mruknęłam o wiele ciszej.
Offline